Parno jak w Bandar Abbas


Co do jednego wszyscy w Iranie byli zgodni: nie jedź do Bandar Abbas! Tam jest gorąco, 50 stopni, to niebezpieczne! Nie jedź, pij dużo wody, wody z cukrem, wody z solą, wody... Bo Bandar Abbas leży na samym południu Iranu, nad Zatoką Perską. 50 stopni? Co to jest 50 stopni! W Qom było 48, to co za róznica: 48 czy 50... Moja reakcja na rady niejechania do Bandar Abbas wyglądała zwykle jak reakcja krasnoludka (tego ogolonego) na stwierdzenie Małego Księcia na temat wyjątkowości róży.


Oczywiście, że pojechałem do Bandar Abbas. Autostop szedł dość dobrze, ale droga była daleka, więc dojechałem dopiero pod wieczór, koło godziny 22 klimatyzowanym samochodem. Gdy byliśmy już nad zatoką kierowca kilka razy otwierał szybę, żeby trochę mnie zaznajomić z tutejszym klimatem. Trochę się obawiałem, że się uduszę. Gdy wysiadłem po dwóch minutach byłem całkowicie mokry: spodnie, koszulka, majtki i co tam jeszcze chcecie. Po protu mokry. Nie było 50 stopni, może nie było nawet 40, ale było tak niewiarygodnie wilgotno, że trudno to sobie wyobrazić. Serio serio. To chyba tak jakby wejść do małej kuchni, wstawić wielkie gary bigosu, kompotu, zupy i jeszcze wody na herbatę, zamknąć okna i ubrać ze trzy kożuchy. Chciałem spędzić w Bandar 3 dni, wytrzymałem dwa.  Ale warto było: dowiedzieć się jak bardzo może być człowiekowi gorąco. Albo o tym, że niektórzy żyją w saunie. A do tego ubierają się tak:

Bandar Abbas burka stajl




No i wreszcie o tym co robią jaszczurki w łazienkach.
Nic nie robią, przynajmniej ta moja mnie nie skrzywdziła (ale była długa jak dłoń ma, żółto-zielono-obrzydliwa i miała duże oczy). Żywiłem się tam świeżymi daktylami, wodą i chlebem. Cóż tam robiłem? Cóż można robić w Bandar Abbas (oprócz pocenia się) - można popłynąć na wyspy Hormoz i Qeshm. Wybrałem najpierw tę pierwszę - i to było po prostu przeżycie nie z tej ziemi! Wyspa jak wyspa, ale podróż prostą motorówką na skos przez fale z kilkunastoma osobami na pokładzie to jest coś! Co fala - to skok, co skok - to upadek i to taki, że za każdym razem wydaje się że niee... tym razem to ta łupina już na pewno się rozleci! Kręgosłup aż bolał, ale łódka dopłynęła cała. Polecam tego typu zabawę! Wyspa oczywiście też była całkiem miła, piekielnie gorąca, dziewczyny ubierały się na kolorowo a mężczyźni łowili ryby. Na wyspie znajdowała się również portugalska twierdza zbudowana kilka wieków temu, po której pozostało trochę ruin. 

Studium człowieka spoconego: oto Wojtek na wyspie Hormoz. Zrobił sobie zdjęcie samowyzwalaczem.
Ma na sobie jeansy, te co zawsze. Jeansy są mokre od kieszeni w dół. Koszulka też. Ramiona odkryte,
jak widać po kolorze - po raz pierwszy. Przez ramię przerzucona torba wykonana z górnej kieszeni
plecaka i cienkiej linki żeglarskiej (vel uniwersalnej: zawsze się przydaje i zawsze do czego innego) 
W oddali twierdza, w bliskości zaś łodzie
Garaż
Osada: powietrze gęste od wilgoci, palmy, płaskie dachy
Pan przerzucający nader płaskie ryby
Zdaje się, że jedna z główniejszych dróg
Kolorowe wesołe panny
Mały nadmorski bazarek




Tak właśnie. Następnie udałem się na wyspę Qeshm (rejs już nie był taki radosny, bo płynie się większym promem), która jest długa, a na długiej stronie podobno jest tropikalna rybacka osada (Laft). Nie udało mi się tam dotrzeć. Nikt nie potrafił mi wskazać drogi, nie miałem dostatecznie dokładnej mapy, padałem z gorąca i marzyłem by znów znaleźć się na suchej pustyni. W ogóle nikt nie mówił "helo myster", było jakoś tak dziwnie, bogato i budowało się sporo hoteli. Generalnie powstaje tam centrum turystyczne a ludzie żyją dostatnio. Jeśli zaś chodzi o etniczność, to w tamtym rejonie mieszkają podobnoć Arabowie (Iran jest wieloetniczny: Persowie stanowią jakieś 50%,  Arabów jest jakieś 3% ). Pokręciłem się trochę bez celu i wróciłem do Bandar. Nie kąpałem się. Po pierwsze to kąpiel tak sobie gdzie się chce jest zabroniona i nawet na plażach stoją zakazy. Chyba raz widziałem plażę legalną: wpuszczone daleko w morze wysokie mury. Któż wie, czy była to plaża damska czy męska. Wszedłem sobie tylko do wody po kolana i jakoś specjalnie nie żałuję, że się nie kąpałem.  Woda jak zupa gorąca i jakaś taka nieprzyjemna specjalnie. Zresztą pewnie jakieś złe zwierza się w niej czaiły! No nic to, nie zawsze się wszystko musi udać. Może tam kiedyś wrócę. Zimą. Jakkolwiek warto było: ciekawe doświadczenie pożyć dwa dni w saunie.

Komentarze

Popularne posty